Rak piersi kojarzy się nam przede wszystkim z kobietą. Mało się mówi o tym, że na raka piersi chorują również mężczyźni. Stanowią oni niewielki procent i często mają mniej szans na przeżycie niż my. Nie dlatego, że rak w ich przypadku jest groźniejszy ale dlatego, że jest za późno wykrywany. W przeciwieństwie do kobiet, mężczyźni badają się rzadziej. Wiele sygnałów jest przez nich lekceważonych. Przecież oni nigdy nie chorują…
Pod koniec stycznia tego roku, doznaliśmy lekkiego szoku z Marcinem. Był wieczór i Maksio już spał. Marcin rozciągał się na podłodze aż w którymś momencie poczuł ostry ból w klatce piersiowej. Pomyślał, że to mięsień wiec zaczął masować i tak całkiem przypadkiem odkrył guzka pod sutkiem. Możecie sobie chyba wyobrazić ile myśli przeszło nam przez głowę… Guzek był twardy i bolesny. Uwierzcie, że dokładnie go zmacałam po tym odkryciu. Następnego dnia wybraliśmy się do lekarza ale na wizytę przyszło nam poczekać kolejnych kilka dni. Tak bardzo chcieliśmy odpowiedzi, że umówiliśmy się również prywatnie na usg. Jednak to było wielkie rozczarowanie. Zapłaciliśmy tylko za kompletny brak kompetencji Pani wykonującej badanie.
Szukając lekarza pierwszego kontaktu, który wystawiłby skierowanie na dalsze badania, troszkę się nabiegaliśmy. Przychodnie w Irlandii są dosłownie pełne i większość nie przyjmuje nowych pacjentów. Koniec końców trafiliśmy, zupełnie przypadkiem, do męża mojej onkolog. Kiedy zobaczyliśmy na jego biurku zdjęcie żony i synka, troszkę nam ulżyło. Uwielbiam swoją onko i mieliśmy nadzieję, że jej mąż będzie równie ogarnięty. Nie pomyliliśmy się. Dokładnie go zbadał, pobrał krew i jeszcze tego samego dnia zlecił prześwietlenie klatki piersiowej.
Po paru tygodniach przyszedł list z kliniki piersi z zaplanowaną wizytą na kwiecień. Dwa miesiące czekania i niepewności. Zwłaszcza, że od strony mamy Marcina, prawie każdy w którymś momencie choruje na nowotwór. Ponieważ tak wiele osób u niego zmarło na raka, postanowiliśmy nic nikomu nie mówić. Oczywiście do czasu aż będziemy wszystkiego pewni.
Podczas pobytu jego mamy u nas, ukradkiem co wieczór sprawdzaliśmy rozmiar guzka. Marcin odstawił alkohol i w końcu nie musiałam go pilnować z witaminami. Bądźmy szczerzy, odrobinę się przestraszył. Z tygodnia na tydzień byliśmy coraz bliżej rozwiązania aż tu nagle wyskoczył cholerny wirus. Wszystkie wizyty zostały odwołane a nasza niepewność wydłużona. Na szczęście kilka tygodni temu guzek zaczął znikać. Tak po prostu.
16 czerwca doczekaliśmy się wizyty u chirurga. Dowiedzieliśmy się, że guzek mógł pojawić się np. w wyniku zaburzeń hormonalnych. Picie alkoholu, stres i wiele innych czynników ma wpływ na nasze zdrowie. Łagodne zmiany w piersiach zdarzają się często. Wiele z nich znika samoistnie, inne trzeba usuwać a jeszcze inne wystarczy regularnie kontrolować. Mimo wszystko niczego nie możemy ignorować. Oczywiście cieszymy się, że guza już nie ma i nawet nie chce myśleć co by było gdyby… Miałam jednak okazję doświadczyć zupełnie innej formy strachu niż przy własnej chorobie. Z ręką na sercu wolę sama chorować. Przyjmę wszystko byle tylko nikt z moich bliskich nie chorował. Od teraz oboje ‚macamy się regularnie’.
Myślę, że rutyna może zmienić twoje życiowe zasady
PolubieniePolubienie